Informacje

  • Kilometry od 2011r: 35435.88 km
  • Km w terenie: 2080.00 km (5.87%)
  • Czas na rowerze: 64d 04h 54m
  • Prędkość średnia: 23.00 km/h
  • Podjazdy: 85.213 km
  • Więcej informacji.
  • button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Moje rowery

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Mati94.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Jak w piekarniku - Świecie , Grudziądz

Sobota, 4 czerwca 2011 | dodano:04.06.2011Kategoria 200-299km
Po 4 godzinach snu , wstaję o 4.00 by wyjechać ok 5.00. Prognozy się potwierdzają i jest bezchmurne niebo , lecz postanowiłem wziąć jeszcze cienką bluzkę na rano , która później była zbędnym balastem. Jadę jeszcze pożyczyć aparat , a potem wyjeżdżam z miasta i kieruję się na Tucholę. Jazda dość monotonna , do samego Bysława (40km) , bo znam dobrze tą drogę.

Następnie zaczyna się jazda w nieznane - to lubię.
Droga ku mojemu zdziwieniu jest bardzo dobra. Więc ogólnie sielanka



Ze spokojnej jazdy wyrywa mnie nagły huk , jak się okazało dwa mijające się z naprzeciwka samochody jechały tak blisko siebie , że walnęły lusterkami. Jeden z kierowców trochę nieogarnięty zjeżdża na środek i staje. No nic jadę dalej.

Na około zielono , ruch trochę wzmożony , ale mi to nie przeszkadza , w międzyczasie mijam ciekawą wioskę.



Nagle zauważam z naprzeciwka ścigacza , który skręca ze swojego pasa wprost na mnie , myślę sobie "WTF?!". Okazało się , że ów pan pytał o drogę do Łodzi , dobrze , że to zrobił bo jechał w całkiem innym kierunku.

Ciekawostka do jednej z osób - był na gdyńskiej rejestracji:p , może Ci mieszkańcy nie bardzo ogarniają:D

Po 70 kilku kilometrach dobijam do Świecia i od razu zonk , bo jeszcze wczoraj słyszałem , że mogę jechać cały czas prosto , a był tutaj znak zakazu jazdy rowerem , ale zauważam równoległą , starą drogę i myślę sobie , że chyba nią dojadę. W razie czego pytam jeszcze pewnego pana akurat siedzącego w samochodzie nieopodal.

Bez błądzenia docieram do głównej drogi i jadę nią kilka km , nie będąc pewnym czy dobry kierunek obrałem. Znowu pytam przypadkową osobę. Jako , że jechałem dobrze , jadę więc dalej i wyjeżdżam na (o zgrozo) krajową 1 , na której ruch jest ogromny. Ale za to jest piękne ok 2 metrowe asfaltowe pobocze , więc nie ma problemu.



Jako , że nie miałem najmniejszej ochoty wbić się na jakąś ekspresówkę , czy autostradę , uważnie oglądam znaki i mijam w tle początek autostrady A1 prowadzącej do Pruszcza Gdańskiego i Trójmiasta.



W okolicach wsi Dolna Grupa , na której miałem zjechać na prawo w kierunku Grudziądza , zaczyna się dosłownie piekło . Łapią mnie tak silne skurcze w żołądku , że ledwie kręciłem , czułem jakby miał mi brzuch pęknąć:/ , zmuszam się aby dojechać te kilka kilometrów na most nad Wisłą i do Grudziądza , pstrykam kilka fotek:

Most nad Wisłą


Wisła z Grudziądzem w tle






Pojechać nad Wisłę zależało mi bardziej niż nad morze , ale nie cieszyło mnie to w ogóle...wtedy to bym najlepiej wywalił rower za barierkę i załatwił sobie transport do domu.

Robię jeszcze niewyraźne zdjęcie tablicy Grudziądza i zawracam , nie miałem chęci na nic , a tym bardziej na zwiedzanie.



Po przejechaniu mostu zatrzymuję się i siadam z nadzieją na poprawę , ale to nic nie daję. Więc wsiadam z powrotem na rower i myślę co mam zrobić , jestem 100km od domu i nie mam żadnych chęci na jazdę . Postanowiłem dojechać przynajmniej do Świecia , gdzie byłoby łatwiej o transport. Zjadam kolejne już batony dzisiaj z nadzieją na poprawę. Jednak z czasem jest lepiej, lecz słońce dokłada swoje 5 groszy...ukrop lejący się z nieba jest nie do wytrzymania. Przynajmniej ja nie cierpię takiego piekarnika , bo zawsze mnie głowa boli. A szukać cienia na próżno , jedynie w lesie , gdzie drzewa i tak mało dają i dodatkowo robale zaczynają oblegać , więc trzeba przeć do przodu.

Jakoś docieram do Świecia , robię tam szybkie zakupy w Biedronce i jadę do domu. Sytuacja nie była zła brzuch już trochę odpuścił , ale lejący się żar w ogóle nie słabł , wręcz przeciwnie narastał. Noga już też tak dobrze nie podawała , bo jednak duże tempo narzuciłem na 1 część trasy.

Więc właściwie , kręciłem bo kręciłem , w czasie jednego z postojów na wodę robię zdjęcie i próbuję systematycznie zmniejszać dystans.



W końcu po 10,5h brutto i 208 km docieram do domu , potem jeszcze jadę na urodziny i wracam.

Długo nie zapomnę tego wyjazdu , było cholernie ciężko. Ale udało mi się i napiszę to wprost jestem z siebie zajebiście dumny;]
Z pewnością było ciężej niż na trasie do Gdańska.



I dodatkowo dostałem specyficznej opalenizny , bo jak jechałem do Grudziądza , słońce świeciło z lewej strony , jak wracałem również z lewej. Najbardziej się dostało lewej łydce... Dane wycieczki:
Km:212.16Km teren:0.00 Czas:09:23km/h:22.61
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:560mRower:Folta Tarrega Sport

Komentarze
gincio - a tam zaraz słabości , po prostu gorszy dzień:]
Mati94
- 09:09 niedziela, 5 czerwca 2011 | linkuj
Co do Gdyńskich rejestracji - wcale nie jest źle ;) Najgorsi kierowcy są z Pucka.
Co do opalenizny - ja też mam specyficzna po dzisiejszej wycieczce, z tym, że nie z lewej, a z prawej strony.
Jutro wpis z naszej dzisiejszej wyprawy. No i gratulacje za samozaparcie.
/Kamil
gdynia94
- 22:36 sobota, 4 czerwca 2011 | linkuj
Wielki szacun dla Ciebie, za przezwyciężenie słabości i przejechanie tak dlugiej trasy w tak upalny dzień.
gincio
- 22:08 sobota, 4 czerwca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl